Mordercza cyfryzacja nie oszczędza nikogo – felieton
Nasi pradziadowie (a w niektórych przypadkach dziadowie, a nawet rodzice!) w najbardziej surrealistycznych snach nie przewidywali, iż technologia rozwinie się do tego stopnia, że płacić będziemy mogli walutami cyfrowymi – hucznie nazwanych alternatywnymi…
Rzecz o tzw. kryptowalutach, czyli jak wskazuje encyklopedyczna definicja – walutach kryptograficznych stanowiących rozproszony system księgowy bazujący na kryptografii przechowując informacje o stanie posiadania w jednostkach umownych. Prawda, że brzmi fascynująco?
Siekierki i kury
Szkopuł w tym, iż problemem nie są same waluty wirtualne, a postępująca cyfryzacją, które te niejako są symbolem. O ile w powszechnym rozumieniu pojęcie „transakcji bezgotówkowych” kojarzy się dziejami pradawnymi w których to strony negocjowały wymianę siekierki na kijek, bądź jak kto woli – kura na grabie, o tyle dziś mając do czynienia z ową frazą można w ciemno przypuszczać, iż zderzamy się z globalną ścianą zwaną rynkiem kryptowalutowym.
Kasyna i ich romantyzm
Pomijając – mam wrażenie, fanaberyczną definicję walut wirtualnych i mówiąc wprost – inwestycja w kryptowaluty przypomina popularną w ostatniej dekadzie minionego stulecia grę na giełdzie. O ile zwichrowana dekada symbolizująca przemiany ustrojowe, coca colę i porachunki trzepakowych mafii pozwoliła się wybić (finansowo rzecz jasna) kilku łaknącym lepszego życia inwestorom, o tyle o ofiarach i ich budżetowych ruinach słyszy niewielu. Tych najszybciej można spotkać w kasynie, które w mojej opinii przepełnione są romantyzmem jakiego dziś brakuje. Czy romantycznym nie jest, aby na podstawie rzutu kostką do gry z milionera stać się bankrutem? Rynek walut wirtualnych tegoż romantyzmu nam nie umożliwia. Tu liczy się nie fart, a doświadczenie i swego rodzaju umiejętności.
Powolne umieranie
W efekcie umieranie na giełdzie oraz rynku walutowym jest powolne. W skrajnych przypadkach może trwać nawet kilkanaście miesięcy. Dzieje się tak, gdy wartość danej kryptowaluty leci na łeb i szyję niczym pewien znany japoński skoczek narciarski. Różnica pomiędzy wspomnianą giełdą, a rynkiem walut wirtualnych mimo to jest zasadnicza, bowiem w przypadku wariantu pierwszego mamy do czynienia z realną walutą.
Nie ma jutra – no future
Brytyjskie hasło znane z przedmieścia Londynu lat 70’ i propagowane wówczas przez alternatywne ruchy sprawdza się w tej sytuacji idealnie. Wszak postępująca cyfryzacja stanowi zamordyzm na ludzkiej wrażliwości, która spaprała historię cywilizacji właśnie poprzez zastosowanie waluty w formie fizycznej. W konsekwencji egzystujemy od „Black Friday” poprzez wypłatę i aż do kolejnej inwestycji w dziwaczny kod przypadkowych znaków, które w opinii wielu są przyszłością systemu ekonomicznego. Morderstwo się dokonało.